aaa4 |
Wysłany: Wto 11:30, 05 Wrz 2017 Temat postu: zeby |
|
Ale mimo wszystko nie chcialam go obciazac, bo mi go bylo zal. W kazdym razie wcale nie byl gorszy od innych klientow, ktorzy dawali narkomankom pieniadze i wiedzieli dokladnie, ze one i tak wydadza to na here. Byl nawet w gorszej sytuacji od innych, bo autentycznie mial zajoba na punkcie mlodych dziewczyn. Wydaje mi sie, ze bardziej nadawal sie do psychiatry niz do kicia.[1]Towar od Heinza wystarczyl mi jakos na tych pare dni, kiedy ojciec zamykal mnie w domu. Czyli z odtrucia nici. Pierwszego dnia, kiedy ojciec nie zamknal drzwi na klucz, prysnelam. Caly tydzien bylam na trasie, zanim ojciec znowu mnie znalazl i znowu zabral do domu. Znowu myslalam, ze mnie stlucze. Ale on byl tylko jeszcze bardziej zrozpaczony.
Powiedzialam mu wtedy, ze sama nie dam rady. Nie ma sily, zeby czlowiek wydolil, jak przez caly dzien siedzi kompletnie sam. Babsi nie zyje. Detlef siedzi. Stella siedzi. Opowiedzialam mu o Stelli. Ze majac te swoje czternascie lat wlasnie konczy sie w pudle. Slyszalam to od takiej jednej dziewczyny, ktora siedziala z nia w jednej celi, a teraz ja wypuscili, Stella caly czas chciala sie zabic. Jedyne oparcie znalazla w terrorystkach, ktore siedza w tym samym pudle. Stella rozmawiala juz podobno pare razy o RAF-ie z Monika Barberich i dostala kompletnego fiola na punkcie tej facetki. Wielu narkomanow uwaza terrorystow za oblednych ludzi. Byli tacy, ktorzy zanim wsiakli w narkomanie, probowali wejsc do jakiejs grupy terrorystycznej. A jak bylo to uprowadzenie Schleyera, to mnie tez to jakos tak wzielo. Wlasciwie jestem przeciwna wszelkiej przemocy. Nigdy bym nie umiala komus cos zrobic. Robilo mi sie niedobrze na widok przemocy. Ale wtedy pomyslalam sobie, ze ci z RAF-u moze naprawde wiedza, co robia, bo przeciez w tym kurewskim spoleczenstwie tylko przemoca mozna cos zmienic.
Ta historia o Stelli strasznie ojca rabnela. W koncu stwierdzil, ze ja wyciagnie z kicia i adoptuje. Wmowilam mu, ze razem ze Stella na pewno mi sie uda zrobic odwyk. Chwycil sie tej nadziei jak tonacy brzytwy. Idiotyczna nadzieja. Ale skad mogl wiedziec, jak trzeba dzialac? Oczywiscie, ze wszystko robil nie tak, przez ten czas, jak bylam u niego. Ale robil wszystko, co mogl. Tak jak mama.
Ojciec polecial zaraz zrobic pieklo w urzedzie dla nieletnich i faktycznie udalo mu sie wyciagnac Stelle z pudla. Psychicznie i fizycznie gonila autentycznie resztkami. Byla w jeszcze gorszym stanie niz przed wpadka. Kiedy do nas przyszla, nie bylam jeszcze zupelnie "czysta", chociaz twardo to sobie postanowilam i jeszcze tego samego dnia zacpalysmy razem, i tak by zreszta sama zaczela ladowac. Tylko przez pierwsze dni rozmawialysmy jeszcze powaznie o odwyku. Potem szybko wykapowalysmy, ze we dwie mozemy robic mojego ojca w konia jak chcemy. Podzielilysmy miedzy siebie zadania. Na zarobek tez chodzilysmy czesto na zmiany. Polowalysmy wylacznie na Kurfurstendamm na samochodziarzy.
Wszystko zwisalo mi tak dokladnie, ze nawet sie juz nie balam wsiadac do obcych wozow. Trzymalysmy sie w tej robocie we cztery. Oprocz Stelli i mnie jeszcze dwie Tiny. Przypadkowo obie mialy na imie Tina. Jedna z nich byla jeszcze o rok mlodsza ode mnie. Czyli, ze miala akurat dokladnie czternascie lat. Pracowalysmy zawsze co najmniej we dwie. Kiedy jedna odjezdzala samochodem, druga spisywala numery w taki sposob, zeby facio to widzial, bo wtedy od razu mu sie odechciewalo ewentualnych sztuczek. Byla to tez jakas ochrona przed alfonsami. Gliniarzy w ogole sie nie balysmy. Radiowozy przejezdzaly spokojnie obok, gliniarze czesto kiwali do nas przyjaznie. Jeden z nich byl nawet moim stalym klientem. Strasznie zabawny facet. Ciagle chcial milosci. Za kazdym razem trzeba mu bylo wyjasniac, ze to, co robie, to przeciez praca, a nie milosc.
Innym klientom tez trzeba to bylo wyjasniac. Wiekszosc miala zawsze ochote ze mna pogadac. Na poczatek zawsze ta sama gadka. Jak to jest, ze taka ladna dziewczyna poszla na ulice? Przeciez naprawde wcale nie musze i takie tam. To mnie zawsze najbardziej wpieprzalo. Potem chcieli mnie ratowac. Normalnie dostawalam oferty matrymonialne. A przeciez taki facet doskonale sie orientowal, ze wykorzystuje tragedie narkomanow, zeby sie zaspokoic. Strasznie byli zaklamani wszyscy ci faceci. Uwazali, ze moga nam pomoc, a sami mieli cala kupe problemow, z ktorymi nie dawali sobie rady.
Najczesciej to byli tacy, co nie mieli odwagi pojsc do zawodowych dziwek. Tacy, co w ogole maja jakies problemy z kobietami i dlatego biora sie za dzieci. Opowiadali, jacy strasznie sa sfrustrowani przez zony, rodziny i cale to swoje zycie, w ktorym nic sie nie dzieje. Czasem nawet wygladalo na to, ze troche nam jakby zazdroszcza, w kazdym razie tego, ze jestesmy jeszcze takie mlode. Chcieli wiedziec, co jest teraz modne u mlodziezy, jakiej muzyki sie slucha, co sie nosi, jakies mlodziezowe wyrazenia.
Jeden facet, taki pod piecdziesiatke, koniecznie chcial chociaz raz sprobowac haszu, bo twierdzil, ze teraz wszyscy mlodzi to pala. Wiec za dodatkowa forse przelecialam z nim pol Berlina, zanim udalo mi sie przydybac jakiegos handlarza, ktory mial hasz. Nigdy nie zwrocilam na to uwagi, ale to obled, heroina j byla na kazdym rogu, a haszu za cholere. Zeby kupic odrobine, potrzebowalismy prawie trzech godzin. Facet wypalil potem w wozie jointa i byl wniebowziety, ze pali hasz.
W ogole spotykalo sie roznych, zabawnych i wrednych. Jednemu trzeba bylo przez caly czas pukac w stalowa szyne w nodze. Wstawili mu po wypadku motocyklowym. Jeden znowu lazil z papierem, ktory wygladal na urzedowe zaswiadczenie Bylo tam poswiadczone pieczatka, ze facet jest bezplodny. Chcial tylko bez kondona. Najbardziej wredny facet oswiadczal, ze jest z agencji reklamowej i chce zrobic zdjecia probne. W samochodzie wyciagal spluwe i zadal pelnego serwisu za friko.
Najbardziej to chyba lubilam studentow, ktorzy przylazili na dziewczyny piechota. Dosyc zakompleksione typy. Ale z nimi przynajmniej chcialo mi sie gadac. O tym kurewskim spoleczenstwie. Tylko z nimi chodzilam na chate. Z innymi robilam to w samochodzie albo szlo sie do pensjonatu. Taki pokoj kosztowal faceta dodatkowo co najmniej dziesiec marek. Dostawiali wtedy specjalnie dla nas tapczan, bo ze swiezo poslanego podwojnego lozka nie wolno bylo korzystac. To bylo zalosne.
Ze Stella porozumiewalam sie zaszyfrowanymi napisami, ktore smarowalo sie na slupach ogloszeniowych czy pustych tablicach na plakaty. Stad przy zmianie zawsze wiedzialysmy, co druga z nas wlasnie robi i co moj stary wymyslil nowego, zeby nas skontrolowac. Kiedy wpadalam w parszywy nastroj, lazilam czasem do takiego lokaliku, ktory nazywal sie "Teen Challenge". Specjalnie wybrali ten punkt kolo "Soundu" i Kurfurstenstrasse, zeby nawracac takie jak ja. Mozna bylo u nich dostac broszurki i ksiazki o nieletnich prostytutkach i narkomankach w Ameryce, ktore "Teen Challenge" nawrocil na droge wiodaca ku Bogu. Chodzilam sie tam wygadac, wypic herbate czy zjesc bulke ze smalcem. Jak tylko zaczynali pieprzyc o Bogu, od razu sie zmywalam. W gruncie rzeczy tam tez chcieli nas tylko wykorzystac, bo chodzilo o to, zeby, jak juz kompletnie nie bedziemy widziec wyjscia, wciagnac nas do sekty.
Zaraz obok bylo na Kurfurstenstrasse takie biuro komunistow. Czasami czytalam, co wywieszali w witrynie. Wychodzilo na to, ze chca kompletnie zmienic spoleczenstwo. Podobalo mi sie to. Ale w mojej sytuacji ich hasla tez nie na wiele mi sie mogly przydac.
Potem ogladalam sobie wystawy wielkich sklepow-meblowych przy Kurfurstenstrasse i Genthiner Strasse. Od razu wracaly marzenia o wlasnym mieszkaniu z Detlefem. Jeszcze bardziej mnie to wtedy dobijalo.
Znalazlam sie juz wlasciwie w najnizszym punkcie narkomanskiej kariery. |
|